Archiwum październik 2005


paź 11 2005 próba rozliczenia samej ze sobą cd
Komentarze: 2

Początkowo siedziałam w pokoju z taką panienką w moim wieku, która chyba uważała mnie za komkurencję, i była w stosunku do mnie złośliwa. Kiedy umarła moja Mama - kierowniczka zwróciła się do mnie, czy wolę coś robić, czy odpocząć. Powiedziałam, że wolałabym mieć zajęcie, ale widocznie to pytanie było celowe, bo długi czas nie miałam nic do roboty. Więc siedziałam w Windowsach, które wtedy się zaczynały i grałam w różne gry. W tym czasie miały być wysokie nagrody, które miała dostać większość osób. A moja koleżanka poszła do kierowniczki i powiedziała, że ja nic nie robię, wszyscy to widzą i nie powinnam nic dostać. I nie dostałam.

Ale w tym czasie przeniesiono do nas dziewczynę z innego działu, wiedzy do pracy to nie ma do tej pory, ale jest przemiłą osobą, pedantką, estetką i nie jest konfliktowa. No, ma trochę wad, ale przesiedziałyśmy w tym samym pokoju dobre kilka lat i nigdy nie było konfliktów. Właśnie posadzono nas razem. Dopóki siedziałyśmy we dwie - często dostawałyśmy kogoś nowego na "odstresowanie" na tydzień, dwa, lub jakiś praktykantów. Zresztą czasem nie można było nic zrobić, bo co chwilę ktopś wpadał na kawę, bo u nas "jest tak miło".

Przyjęto wtedy młodego chłopaka, który przy odrobinie wysiłku mogłby być moim synem. Miał dużo wiadomości i zdolności i jemu zawdzięczam pewność siebie, którą miałam w tamtym czasie. Sam dużo umiał, ale oczywiście nie wszystko. I bardzo cenił moją wiedzę. Robiliśmy dużo rzeczy razem i uzupełnialiśmy się doskonale. Robiliśmy różne zamówienia dla rządu, kiedyś byliśmy w budynku, chyba Rady Ministrów, przygotawać komputery na pokaz comiesięcznych danych. Ta pewniość swojej wiedzy została mi na jakiś czas i moje "osiągnięcia" zawdzięczam jemu, chociaż chyba nawet się nie domyślał. Żałowałyśmy z moją koleżanką, że wziął sobie za żonę Rosjankę, no ale to jego sprawa, Śmieszzne, ale ona nas nie lubiła i chyba nawet była zazdrosna, a jest w wieku mojej starszej córki. Chociaż kiedy przychodziła zawsze starałyśmy traktować ją lepiej niż naszego ulubionego kolegę.

Potem było jeszcze parę prac, które przyniosły mi nie tylko prestiż na moim małym polu pracy, ale i trochę pieniędzy. Prowadziłam kursy Excela i przez to byłam znana w całym biurze. Mimo, że istniał oficjalny Help Desk, często mnie wołano na ratunek. Miałam też trochę prac zleconych na zewnątrz. I jakoś szło. Tyle, że byłąm czasem zmęczona. Ale córki były na płatnych studiach, i mimo że mąż nie zarabiała mało - było ciężko. Starsza córka zaczęła zarabiać w czasie studiów, ale na opłaty i tak jej by nie starczyło, jedynie na swoje wydatki.

I co jakiś czas składałam oferty pracy, raz już mało nie zmieniłam pracy, bo mi sie tam bardzo podobało. Organizowałabym z drugą osobą cała bazę danych dróg w Polsce. Ale akurat wtedy dzieci poszły na te płatne studia, pensja miała być mniejsza, jedynie istniały perspektywy, ale niepewne i zrezygnowałam.

Po kilku latach znalazłam pracę, w której pensja miała być wyższa 2,5 raza. No i poszłam. Mija dyrektor była bardzo zdziwiona, że chcę odejść, bo przecież tu jest ciekawiej, ale o podwyżce nie mówiła. W nowej instytucji pracowałam około trzech lat, i dzięki tym zarobkom mogliśmy kupić mieszkanie jednej z córek. Pracowało się intensywnie 8 godzin, ale trzeba było podpisać zobowiązanie, że bez pozwolenia dyrekcji nie będzie się zarabiać gdzie indziej. Potraciłam swoje kontakty. Niestety po 3 latach, instytucja połączyła się z inną, dyrektorem informatyki została człowiek z nowej firmy, zostawił wszystkich swoich ludzi, a od nas z 7 osób zostało 3. Była to swojego rodzaju zemsta za to, że inni dyrektorzy zostali z mojej firmy i zrobili dokładnie odwrotnie. No ale ja na tym ucierpiałam.

CDN

kapciuszek : :
paź 06 2005 Spacer emerytki
Komentarze: 6

Dziś zrobiłam sobie spacer emerytki, w Parku Krasińskich. Jest to park w centrum Warszawy, między ruchliwymi ulicami. O tej porze w powszedni dzień są tam emeryci, opiekunki z dziecmi, bezdomni i trochę młodzieży. Śmiesznie, bo mogę nawet powiedzieć, że byłam zaczepiana przez dwóch panów, na moje oko starszych ode mnie. Do domu przyniosłam pełne kieszenie kasztanów i zdjęcia. Czasem spotyka się osoby karmiące ptaki, jak ta na zdjęciu. Koło mojego domu kiedyś też była taka kobieta, wyszukiwała chleb w śmietnikach i rzucała ptakom.

kapciuszek : :
paź 05 2005 próba rozliczenia samej ze sobą cd
Komentarze: 1

Po '89 bralam czesto udzial w akcji Biuletyn Statystyczny. Dane byly transmitowane z wojewodztw prze linie telefoniczne i modemy, potem szybko przetwarzane i na nastepny dzień wydawana była mała książeczka. Często siedziało się przytym do późnej nocy, odwożono nas samochodem do domu.

W '88 koleżanka namówiła mnie na kurs przygotowawczy na studia zaoczne na (wtedy jeszcze) SGPiS. I tak wyszło, że ja się dostałam a ona nie. W czasie studiów zmieniono nazwę na SGH. Ponieważ był to okres przełomowy nie bardzo wiedziano czego nas uczyć i wiele wykładów było bardzo ciekawych. Np mieliśmy przedmiot o nazwie Politologia. Facet po rozmowie z nami wybrał tematy i każdy miał przygotowac je tak, aby zainteresowac sluchajacych. Tematy byly rozne: ja mialam o UFO, o podtekstach w znanych bajkach, o totaliryzmie itd.

Ponieważ studiowałam trochę na Politechnice, przedmioty matematyczne szły mi dobrze, a jedynym dwa razy zdawanym egzaminem były Podstawy Informatyki, ale wykładowczyni żądała dokładnyc, wykutych na pamięć definicji. Przed studiami założyłam, że nie dam się zwariować, i będę się uczyć tyle aby zdać. Niestety nerwy mnie często zawodziły, ale jakoś nie miałam pecha i udało mi się zdobyć licencjat. Poszłam też na studia magisterskie, ale po drugim semestrze na zaliczenia i sesję porządnie się rozchorowałam i zrezygnowałam.

Kiedy moje koleżanki ograniczały się do pilnowania komputerów, ja grzebałam się w programowaniu i innych podobnych rzeczach. Np atrkusze kalkulacyjne przydawały mi sie na studiach, edytory do pisania różnych opracowań i pracy. Zauważono to w dziale szkoleń i czasem dostawałam do przeprowadzenia jakiś kurs, co dawało troszkę dodatkowych pieniędzy. Zauważył to też dyrektor i po skończeniu studiów przeniósł mnie do fajnego działu, który zajmował się nowościami i był taką deską ratunkową, kiedy ktoś nie umiał czegoś zrobić. Okazało się poza tym, że kierowniczką jest moja była koleżanka ze studiów na PW (ona skończyła). Był to wielki boom dla firm informatycznych w Polsce. Chodziłam na różne pokazy w najelegantszych hotelach w stolicy, można było się dużo dowiedzieć ale i zobaczyć wnętrza, których nigdy bym nie zobaczyła i zjeść elegancko.

cdn

kapciuszek : :
paź 03 2005 Szczęście
Komentarze: 5

Francois Lelord: Podróże Hektora czyli poszukiwanie szczęścia.

Notatki Hektora na temat szczęścia:

Prawda 1. Dokonywanie porównań to skuteczny sposób na zburzenie szczęścia.

Prawda 2. Szczęście często przychodzi niespodziewanie.

Prawda 3. Wielu ludzi widzi swoje szczęście jedynie w przyszłości.

Prawda 4. Dla wielu szczęście to stać się bogatym albo ważniejszym.

Prawda 5. Niekiedy szczęściem jest nie wiedzieć.

Prawda 6. Szczęście to porządny marsz wśród pośród pięknych nieznanych gór.

Prawda 7. Błędem jest sądzić, że szczęście to cel.

Prawda 8. Szczęście to przebywanie z ludźmi, których się kocha.

Prawda 8 bis. Nieszczęście to rozdzielenie z tymi, których się kocha.

Prawda 9. Szczęśliwy jest ten, któremu rodzinie niczego nie brakuje.

Prawda 10 Szczęśliwy jest ten, kto ma zajęcie, które lubi.

Prawda 11. Szczęście to mieć dom i ogród.

Prawda 12. Szczęście trudniej osiągnąć w kraju rządzonym przez szubrawców.

Prawda 13. Szczęśliwy jest ten, kto czuje się potrzebny.

Prawda 14. Szczęśliwy jest ten, kogo kochają takiego, jaki jest.

Uwaga: Jesteśmy milsi dla uśmiechniętego dziecka.

Prawda 15. Szczęście to czuć, że się żyje pełnią życia.

Prawda 16. Szczęście to świętowanie.

Pytanie: Czy szczęście to tylko reakcja chemiczna w mózgu?

Prawda 17. Szczęściem jest troska o szczęście tych, których się kocha.

Prawda 18. Szczęściem byłoby kochać wiele kobiet jednocześnie.

Prawda 19. Słońce i morze to szczęście dla wszystkich.

Prawda 20. Szczęście to sposób patrzenia na świat.

Prawda 21. Prawdziwą trucizną dla szczęścia jest rywalizacja.

Prawda 22. Kobiety bardziej niż mężczyźni przejmują się szczęściem innych.

Prawda 23. Szczęście to dbanie o szczęście innych.

 

kapciuszek : :
paź 01 2005 próba rozliczenia samej ze sobą cd
Komentarze: 2

Człowiek do wszystkiego się przyzwyczja więc przyzwyczailismy się do funkcjonowania i w takiej sytuacji. Pamiętam jak przy pracy na II zmianę miałam specjalną przepustkę, że mogę być na ulicy po 22. Cały czas należałam do Solidarniści. Nie byłam jakąś bohaterką i działaczką, ale brałam ulotki i rozprowadzałam je wśród najbliższych koleżanek w pracy i brałam do domu, aby inni mogli przeczytać. Pewnego dnia mojemu mężowi coś wydawało się podejrzane (kuż nie pamiętam - mktoś na ulicy, na klatce) i musiałam je spalić, w garnku na gazie. Na szczęście tylko mu się zdawało. Ale sam robił w domu bimber - nawet dobry, a potem, po śmierco księdza Popiełuszki, jeździł z taką grupą z kościoła pilnować grobu przed prowokacjami (chyba wszystkie parafie - w Warszawie? miały takie dyzury). Nigdy nie wiedziałam czy wróci, czy coś nie zdarzyło.

31 sierpnia 1982 roku oglądaliśmy chyba nigdy niezapomniany widok. Mieszkaliśmy na dziewiątym piętrze na warszawskich Stegnach i z balkonu widać było Puławską, a z boku Śródmieście. I jak na wojnie, nad Centrum unosił się dym, z gazów, które milicja puszczała na ludzi. 1 września wysłałam męża do Smyka po jakieś rzeczy potrzebne do przedszkola, opowiadał, że nie można było wejść do podziemi, bo tam opadły gazy.

I tak jakoś toczyło się życie. Córki poszły do szkoły, już blisko domu. Co prawda miały do szkoły pod górkę i z górki, bo ta górka była po drodze i wstyd było przejść obok. W pracy ciągle pracowałam przy obsłudze Logabaxów. Wtedy wydawało się nowoczesne, ale kto teraz pamięta taśmy papierowe lub karty dziurkowane ...

W drugiej połowie lat osiemdziesiątych w pracy wprowadzono PC-ty, narazie z DOS-em, a że ja zawsze lubiłam nowości więc przeniesiono mnie do grupy, którą zaczęto szkolić. Pamiętam takie duże dyskietki (u nas używano takie produkcji bułgarskiej), na których mieściło sięmało danych, ale starczało na cały system DBase. Pierwsze całościowe szkolenie obejmowało podstawy DOSa, edytor tekstu, chyba WordStar, właśnie DBase i arkusz kalkulacyjny Symphony. No i pierwsze gry, jakieś labirynty, coś w rodzaju Tetrisa, najpopularniejszy w pracy DigDug. Nie było jeszcze myszy i pamiętam jak z kolegą grywaliśmy na 4 ręce, co chwilę sobie wymyslając, bo nie zawsze udawało się zgadnąć czyjeś myśli.

CDN

kapciuszek : :