Archiwum 28 listopada 2005


lis 28 2005 próba rozliczenia samej ze sobą - dokończenie...
Komentarze: 8

że za wolno pracuję. A musiałam jeszcze przyuczać w tym zakresie koleżankę z mojego nowego pokoju.
W pracy poprzedniej byłam często wysyłana na różne pokazy i seminaria, tu rzadko ktoś gdzieś chodził, a jeśli już - to były to inne osoby. Ja czasem ze starych kontaktów dostawałam początkowo jakieś zaproszenia, ale ponieważ odbywało się to w godzinach pracy, nie dostawałam pozwolenia na chodzenie, więc zrezygnowałam, a potem zaproszenia  przestały przychodzić. Prenumerowaliśmy też anglojęzyczne, specjalistyczne pisma komputerowe. Tu kiedy poprosiłam o to kierowniczkę, zbyła mnie jakąś nic nie znaczącą obietnicą.
Koleżanka, którą uczyłam była nieco wścibska i dowiadywała się o sprawy finansowe. Okazało się, że inne osoby są inaczej traktowane, ich pensje, premie i nagrody są dużo większe lub jestem w ogóle pomijana. Kiedy skończyłam 55 lat przy pomocy męż i internetu wyliczyłam sobie orientacyjnie emeryturę. Wyszło mi, że dostanę mniej więcej tyle ile zarabiam. I kiedy w lecie zaczęto mówić o reorganizacji w moim ośrodku, zaczęłam myśleć o odejściu. Nie chciałam zaczynać rozmowy o tym, że czuję się pokrzywdzona, wykorzystałam pogarszający się stan kręgosłupa i złożyłam podanie. Tylko w pewnym momencie kierowniczka zaczęła mnie namawiać do zostania, ale tylko dlatego, że bała się, że mogą zlikwidować dział przy reorganizacji i chciała, żeby było więcej pracowników. Dyrekcja ani słowa ze mną nie zamieniła, ani nie zapytano się dlaczego ani nikt mnie nie pożegnał.
Pożegnanie było miłe, a kierowniczka i B. przeprosiły mnie, że nie wszystko było jak trzeba. Ale nie chce mi się narazie nawet zajrzeć na stare śmieci, i jeżeli trochę tęsknię za innym trybem życia, to nie tęsknię za tamtą pracą. Tylko teraz wydaje mi się, że wszystko co robię nie ma sensu i jest bardzo monotonne. Czasem szukam w internecie jakiejś pracy dodatkowej ale niestety jakoś nie trafiam na nic, a zdaję sobie sprawę, że zaczynam być coraz bardziej do tyłu. Przez 3 lata ostatniej pracy pod tym względem raczej stałam w miejscu, a to oznacza cofanie.
Poczytam sobie jeszcze moje rozrachunki, ale chyba tak się złożyło, że to było jedyne wyjście, chociaż gdybym pracowała w inny sposób to pewnie bym pracowała do ostatniej chwili. No cóż, teraz mając tyle lat i coraz mniej umiejąc, muszę przyzwyczaić się do bycia gospodynią domową, co raczej nie było nigdy moim ulubionym zajęciem :(
KONIEC!

kapciuszek : :