próba rozliczenia samej ze sobą cd
Komentarze: 1
Po '89 bralam czesto udzial w akcji Biuletyn Statystyczny. Dane byly transmitowane z wojewodztw prze linie telefoniczne i modemy, potem szybko przetwarzane i na nastepny dzień wydawana była mała książeczka. Często siedziało się przytym do późnej nocy, odwożono nas samochodem do domu.
W '88 koleżanka namówiła mnie na kurs przygotowawczy na studia zaoczne na (wtedy jeszcze) SGPiS. I tak wyszło, że ja się dostałam a ona nie. W czasie studiów zmieniono nazwę na SGH. Ponieważ był to okres przełomowy nie bardzo wiedziano czego nas uczyć i wiele wykładów było bardzo ciekawych. Np mieliśmy przedmiot o nazwie Politologia. Facet po rozmowie z nami wybrał tematy i każdy miał przygotowac je tak, aby zainteresowac sluchajacych. Tematy byly rozne: ja mialam o UFO, o podtekstach w znanych bajkach, o totaliryzmie itd.
Ponieważ studiowałam trochę na Politechnice, przedmioty matematyczne szły mi dobrze, a jedynym dwa razy zdawanym egzaminem były Podstawy Informatyki, ale wykładowczyni żądała dokładnyc, wykutych na pamięć definicji. Przed studiami założyłam, że nie dam się zwariować, i będę się uczyć tyle aby zdać. Niestety nerwy mnie często zawodziły, ale jakoś nie miałam pecha i udało mi się zdobyć licencjat. Poszłam też na studia magisterskie, ale po drugim semestrze na zaliczenia i sesję porządnie się rozchorowałam i zrezygnowałam.
Kiedy moje koleżanki ograniczały się do pilnowania komputerów, ja grzebałam się w programowaniu i innych podobnych rzeczach. Np atrkusze kalkulacyjne przydawały mi sie na studiach, edytory do pisania różnych opracowań i pracy. Zauważono to w dziale szkoleń i czasem dostawałam do przeprowadzenia jakiś kurs, co dawało troszkę dodatkowych pieniędzy. Zauważył to też dyrektor i po skończeniu studiów przeniósł mnie do fajnego działu, który zajmował się nowościami i był taką deską ratunkową, kiedy ktoś nie umiał czegoś zrobić. Okazało się poza tym, że kierowniczką jest moja była koleżanka ze studiów na PW (ona skończyła). Był to wielki boom dla firm informatycznych w Polsce. Chodziłam na różne pokazy w najelegantszych hotelach w stolicy, można było się dużo dowiedzieć ale i zobaczyć wnętrza, których nigdy bym nie zobaczyła i zjeść elegancko.
cdn
Dodaj komentarz