Komentarze: 3
Napisałam to dziewczynom z Nocnych Rozmów Czarnej Oliwki
Przyjechałam z dwoma młodymi baronami samochodem (ja jestem baronessa).
A więc mieszkałam w apartamentach króla, miałam osobną komnatę. Panowie drugą. Najpierw spotkaliśmy się z hrabiną Lampedusy, którą koledzy już znali (ona mnie namówiła do zostania w Scholandii, po mojej chęci ucieczki z powodu różnicy wieku). Pomogła nam dostać się do rezydencjii Króla, na szóstym piętrze w wieżowcu. Królowi towarzyszył hrabia Terra Alba. On towarzył mi przy zakupach kulinarnych, które zaraz zrobilismy i w kuchni, gdzie zresztą jest fachowcem (w takiej szybkiej męskiej kuchni). Nie było czasu na jakieś wymyślne przepisy: kiełbasa na gorąco i jajecznica. Rozmowy trwały do drugiej w nocy, zresztą na różne tematy (i scholandzkie, wyborów scholandzkich - za tydzień, i na realne).
Na drugi dzień zwiedzaliśmy Poznań pod fachową opieką, bo pan Hrabia jest między innymi zawodowym przewodnikiem po Poznaniu. No i obiad też musiał być szybki: pociapany kurczak, podlany nieco jakąś wódką (to patent pana Hrabiego), usmażony, przyprawiony solą, pieprzem, ziołami, chyba prowansalskimi, i kostką suszonej cebuli, na koniec dodaliśmy soso, chyba śmietanowego w kartoniku. Do tego makaron i sałatka: sałata, kukurydza z puszki, pomidory, ogórki i papryka, i jeszcze taki sos włoski z papierka.
Wieczorem przyszło jescze dwóch książąt scholandzkich. Rozmowy równieć trwały długo. A w sobotę koło 11 wyjechaliśmy. Bardzo miło będę wspominała ten pobyt, a najdziwniejsze jest to, że tak dobrze się czuję z osobami bardzo młodymi, tylko nie wiem czy oni też.