Komentarze: 2
Człowiek do wszystkiego się przyzwyczja więc przyzwyczailismy się do funkcjonowania i w takiej sytuacji. Pamiętam jak przy pracy na II zmianę miałam specjalną przepustkę, że mogę być na ulicy po 22. Cały czas należałam do Solidarniści. Nie byłam jakąś bohaterką i działaczką, ale brałam ulotki i rozprowadzałam je wśród najbliższych koleżanek w pracy i brałam do domu, aby inni mogli przeczytać. Pewnego dnia mojemu mężowi coś wydawało się podejrzane (kuż nie pamiętam - mktoś na ulicy, na klatce) i musiałam je spalić, w garnku na gazie. Na szczęście tylko mu się zdawało. Ale sam robił w domu bimber - nawet dobry, a potem, po śmierco księdza Popiełuszki, jeździł z taką grupą z kościoła pilnować grobu przed prowokacjami (chyba wszystkie parafie - w Warszawie? miały takie dyzury). Nigdy nie wiedziałam czy wróci, czy coś nie zdarzyło.
31 sierpnia 1982 roku oglądaliśmy chyba nigdy niezapomniany widok. Mieszkaliśmy na dziewiątym piętrze na warszawskich Stegnach i z balkonu widać było Puławską, a z boku Śródmieście. I jak na wojnie, nad Centrum unosił się dym, z gazów, które milicja puszczała na ludzi. 1 września wysłałam męża do Smyka po jakieś rzeczy potrzebne do przedszkola, opowiadał, że nie można było wejść do podziemi, bo tam opadły gazy.
I tak jakoś toczyło się życie. Córki poszły do szkoły, już blisko domu. Co prawda miały do szkoły pod górkę i z górki, bo ta górka była po drodze i wstyd było przejść obok. W pracy ciągle pracowałam przy obsłudze Logabaxów. Wtedy wydawało się nowoczesne, ale kto teraz pamięta taśmy papierowe lub karty dziurkowane ...
W drugiej połowie lat osiemdziesiątych w pracy wprowadzono PC-ty, narazie z DOS-em, a że ja zawsze lubiłam nowości więc przeniesiono mnie do grupy, którą zaczęto szkolić. Pamiętam takie duże dyskietki (u nas używano takie produkcji bułgarskiej), na których mieściło sięmało danych, ale starczało na cały system DBase. Pierwsze całościowe szkolenie obejmowało podstawy DOSa, edytor tekstu, chyba WordStar, właśnie DBase i arkusz kalkulacyjny Symphony. No i pierwsze gry, jakieś labirynty, coś w rodzaju Tetrisa, najpopularniejszy w pracy DigDug. Nie było jeszcze myszy i pamiętam jak z kolegą grywaliśmy na 4 ręce, co chwilę sobie wymyslając, bo nie zawsze udawało się zgadnąć czyjeś myśli.
CDN