Komentarze: 2
Jak już pisałam wróciłam do innego działu, niż poprzedni. Dział zajmujący się "produkcją" oprogramowania dotyczącego statystyki społecznej. Pracownicy, a właściwie pracownice, to panie (czasem na krótko zjawiał się jakiś mężczyzna, ale na ogół szybko uciekał, jeden nawet umarł w pracy) mniej więcej w moim wieku, większość panien, a niektóre już mogą od kilku lat być na emeryturze. Kierowniczka starsza ode mnie, była kilka lat mężatką, ale się rozwiodła. Osoby z tego działu znałam, ale niezbyt dobrze.
Posadzono mnie w pokoju z dwoma koleżankami. Przywitały mnie nie za bardzo życzliwie.
- Do tej pory nie mogłyśmy się doprosić o drukarkę laserową a pani od razu dostała.
- Wodę pani kierowniczka od razu załatwiła.
Woda mineralna to była normalan sprawa w lecie, a kierowniczka prawdopodobnie wykorzystała moje przyjście, aby dostać nową drukarkę.
Druga sprawa - obydwie panie paliły. Jedna z nich , ES, była przyjemniejsza i coś wspomniała. Ponieważ był sierpień, powiedziałam, na swoją zgubę, żeby narazie paliły przy otwartych oknach, a potem jakoś się umówimy. Potem poszły na urlop. Wróciłe ta mniej przyjemna, nazwijmy ją EZ. No zapaliła, mówię:
- Pani EZ, już jest zimno, okna sa zamknięte, proszę nie palić.
Udała, że nie słyszy. Za drugim papierosem powtórzyłam uwagę. A ona odpowiedziała, że dla mnie nie przestanie palić, a jej koleżanka też się na to nie zgodzi. W biurze było zabronione palenie w pokojach i były palarnie, więc mogłam to załatwić. Nawet chciał mi pomóc behapowiec, ale pierwszą moją czynnością musiało być zwrócenie się do kierowniczki. Niestety ona też paliła, więc się bałam. Poza tym miałam wobec niej dług wdzięczności, bo wtedy kiedy nikt mnie nie chciał - ona mnie przyjęła, więc głupio mi było wobec niej.
W ostatnich chwilach pobytu w tym pokoju (rok i 8 miesięcy) miałam uraz nerwowy na dźwięk zapalniczki, specjalnie przychodziłam do pracy na 6, aby być krócej w dymie (mieliśmy ruchomy czas pracy, a one przychodziły później). Chwilami myślałam, że dostanę jakiegoś ataku i zacznę krzyczeć. Pierwszą czynnością EZ po wejściu do pokoju było zamknięcie okna, a drugą zapalenie papierosa. Była albo bardzo głupia albo bardzo złośliwa. Kiedyś w ostrą zimę była awaria ogrzewania przez tydzień. Dogrzewałyśmy się jakimś piecykiem. Okna zamknięte a ona paliła (ES nie było wtedy, bo ona to chociaż otwierała okna). Rano wchodziłam do kompletnie zaśmierdniętego pokoju. Mimo mrozu otwierałam okno. A EZ dalej wchodziła, zamykała i zapalała. I chyba bardzo mnie nie lubiła, bo często jak przychodził ktoś z innego pokoju, zaczynała mówić jaka to najmniej przyjemne dzielnice Warszawy Bielany i Żoliborz, a ja tam mieszkam.
Na szczęście następne półtora roku miałam lepsze towarzystwo, bo z pokoju obok odeszła jedna kobieta na emeryturę, kierowniczka chyba widziała moją desperację i przeniosła mnie tam.
Sama sobie zarzucałam zbytnią bierność w tej sprawie, ale jak pomyślałam, w jakiej atmosferze psychicznej musiałabym przebywać, gdybym zmusiła je do niepalenia w pokoju, to wolałam zacisnąć zęby. I to jest to co kiedyś pisałam u Abs, że mną często życie rzuca a ja się temu podporządkowuję ...
No narazie tyle, bo się jeszcze rozpłaczę, to umiem
CDN